czwartek, 29 sierpnia 2013

Farmona, Herbal Care, Szampon rumiankowy + relacja z Hip Hop Kemp 2013

Witam Was cieplutko,
Wracam po parudniowej przerwie. W niedzielę wróciłam z Czech z Hip Hop Kempu - nie wiem czy którakolwiek z Was interesuje się rapem, ale ja osobiście uwielbiam i w tym roku wybrałam się pierwszy raz na kolejną już edycję festiwalu, czego zupełnie nie żałuję i za rok na pewno tam powrócę!

Niesamowita atmosfera, ludzie, koncerty, jedzenie... i inne elementy, które złożyły się na najlepiej przeżyte parę dni tych najdłuższych wakacji w moim życiu, bo zostaje mi jeszcze miesiąc aby zostać studentką.

Ludzie, których tam poznawałam, byli dla siebie wszyscy niesamowicie mili, były nawet osoby na wózkach, które normalnie cieszyły się życiem, kempem.
Tam wszyscy przyjechali w jednym celu i nie widziałam żeby ktoś się z kimś kłócił czy bił :-)

Oto malutka dosłownie fotorelacja (mam naprawdę mało zdjęć):



Na pierwszym zdjęciu langos (czyta się bodajże langosz, w każdym razie wszyscy tak na to mówili) - czyli jedzonko, którego każdy kempowicz musi spróbować.
Coś w rodzaju placka smażonego na oleju, z keczupem, sosem czosnkowym, serem - całkiem smaczne :)
Podobne do chrustów, tylko że nie robione na słodko.


 Czechy - kraj piwa, a jednak ciężko było wybrać jakieś na zakupach w Kauflandzie, który codziennie przepełniały setki kempowiczów.
Nasz wybór padł na Staropramen - i tak zostało przez całego kempa, przynajmniej w moim przypadku - bardzo dobre piwko, podobne do Carslberga :)


Bitwa o Kemp 2013 - czyli bitwa freestylowe'a

Niesamowita zabawa dla publiki jak i występujących oraz szansa na pokazanie swoich umiejętności. Więcej mówić nie będę, trzeba być żeby zrozumieć (zresztą niekoniecznie na kempie, bo przecież freestyle odbywają się normalnie w Waszych miastach, po prostu tam na festiwalu nie mogło zabraknąć tak ważnego elementu hip-hopu).
Uśmiałam się fest i brawa dla Oskiera oczywiście :-)

Zdjęcie zrobione nad jeziorkiem na które wszyscy wybywali, znajdującym się niedaleko festiwalu - a to co ten koleżka ma wystrzyżone na głowie, to logo kempu :)


I na sam koniec moja największa zdobycz. Przywiozłam ze sobą płytkę Miousha i założyłam sobie, że wrócę stamtąd z jego podpisem na niej. I udało się :-)
Z podekscytowania zapomniałam zrobić sobie z nim zdjęcie, bo to wszystko działo się tak szybko, poproszenie fotografa żeby zaniósł mu płytkę, podchodzący do barierki Mioush pytający "czyje to", moje machanie rękami do niego "moje, moje", szybkie ruchy markerem, moje nerwowe i pełne emocji "Dzięki" :) 


Ach, miało być krótko, ale jeszcze wciąż wspominam, coś niesamowitego, polecam wszystkim słuchaczom hip hopu wyjazd na następnego kempa, sama nie mogę się doczekać już choć to dopiero za rok.


Powiem Wam jeszcze tak kosmetycznie, że w ciągu tych paru dni spania pod namiotem i ogólnie mało sprzyjających pielęgnacji/ malowaniu się warunków, moim ukochanym kosmetykiem była woda termalna :) 


Dosyć już na temat kempa, pora przejść do recenzji szamponu, który przyniósł w ostatnim czasie ulgę moim włosom i skórze głowy.

Przyszedł dzień w którym dowiedziałam się co nieco o SLS dzięki Kosmetyczne Love :)
zapraszam do postu o tym składniku wielu szamponów u niej na blogu :)
>kosmetyczne love<


 Ostatnimi czasy skóra głowy zaczęła mnie swędzieć i połączyłam to z SLS właśnie.
Wyruszyłam więc na poszukiwania jakiegoś naturalnego szamponu do Natury i mój wybór padł na:

Farmona Herbal Care
szampon rumiankowy 



Już po 2-3 użyciach skóra głowy przestała swędzieć :)
Zalety:
  -opakowanie - podoba mi się zakrętka bo dzięki niej mając mokre ręce bez problemu otworzę szampon 

-dobrze myje włosy, ładnie się pieni

-pogłębia mój naturalny kolor blond, trochę nawet rozjaśnia

-nie podrażnia skóry głowy

-jest bardzo wydajny, naprawdę mała ilość starcza na moje długie włosy

-nie zawiera SLS

 Wady: 
-bez użycia odżywki plącze włosy 


Nie będę się więcej rozpisywać, po prostu dobry naturalny szampon, oczyszcza włosy, współpracuje z kolorkiem blond, jest naturalny. Czego chcieć więcej, jestem zadowolona :)

Na koniec zapraszam was jeszcze do zakładki "wymienię się" po lewej stronie.
Być może znajdziecie coś co Was interesuje i czymś się wymienimy.

Pozdrawiam :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Pielęgnacja twarzy z Garnierem - krem, tonik i mleczko

Witajcie :)
Ostatnio wybrałam się do Natury po jakieś mleczko do demakijażu i krem.
Mój wzrok padł na produkty Garniera. Bardzo lubię tę firmę, najczęściej kupuję ich kremy, generalnie dobrze mi się kojarzą produkty od nich i nie przypominam sobie jakiś złych przygód z nimi :)

Zakupy skończyły się na tym, że kupiłam sobie cały zestaw do pielęgnacji twarzy na co dzień i tak naprawdę te produkty się świetnie sprawdzają (a przynajmniej dwa z nich...). Jestem w szoku, bo dawno nic mi aż tak nie podpasowało.
Tak prezentuje się moje na tę chwilę ukochane trio :)




Mleczko do demakijażu Garnier Essentials 



Od producenta:
1. Czy komfortowe mleczko do demakijażu Garnier Essentials jest stworzone dla mnie?
Tak jeśli masz skórę suchą i wrażliwą oraz poszukujesz skutecznego i delikatnego preparatu oczyszczającego, który w jednym geście usuwa nawet wodoodporny makijaż z twarzy i oczu.

2. Jak działa? 
Gęsta formuła preparatu, wzbogacona w ochronny ekstrakt z róży, delikatnie usuwa makijaż i zanieczyszczenia. Zapewnia skórze pielęgnację i komfort, pozostawiając ją czystą i miękką.

Moja opinia:
+ mleczko jest bardzo delikatne, nie podrażnia

+ dokładnie usuwa makijaż (niestety nie sprawdziłam na kosmetykach wodoodpornych, najmocniej przepraszam ale obecnie nie posiadam nawet wodoodpornego tuszu bo po prostu nie był mi potrzebny)

+ nie szczypie w oczy podczas zmywania tuszu

+ ma delikatny kremowy zapach

+ po jego użyciu skóra jest dokładnie oczyszczona, miękka, gładka i nawilżona

+ wydajne


 Minusy? 
Naprawdę nie mogę mu nic zarzucić choćbym chciała, trafiłam w 10-tkę. 

Skład:






Tonik witaminowy Garnier Essentials



Od producenta: 
1. Czy komfortowy tonik witaminowy Garnier Essentials jest stworzony dla mnie?

Tak, jeśli masz skórę suchą i wrażliwą oraz poszukujesz preparatu witaminowego, który ją odświeża i łagodzi. 

2. Jak działa? 

Formuła z ochronnym ekstraktem z róży i prowitaminą B5 uwalnia skórę z resztek zanieczyszczeń, dbając o jej delikatność. Skóra jest oczyszczona, miękka, świeża i promieniejąca zdrowiem.

Moja opinia:
+ nawilża
+ odświeża
+ łagodzi podrażnienia
+ bardzo ładny zapach 
+ daje uczucie komfortu, takiego zrelaksowania na buźce :)
+ efekt przyjemnego mrowienia na skórze
- trzeba uważać, żeby nie wylać go za dużo, bo bardzo łatwo na wacik dostaje się zbyt duża ilość produktu, przez co staje się mało wydajny
Po użyciu dopiero wspomnianego mleczka, właściwie nie ma już czego oczyszczać, ale zawsze jakieś tam resztki makijażu się znajdą i dobrze je zmywa.
Te dwa produkty w połączeniu dają mi uczucie kompletnego odświeżenia, oczyszczenia i złagodzonej skóry. Naprawdę, są trochę jak taki kojący opatrunek po całym dniu.


Skład:




Krem - balsam 
Garnier Hydra Adapt


Od producenta:
Udowodniona skuteczność:
- skóra nawilżona według 100% kobiet,
- ściągnięta skóra jest złagodzona według 98% kobiet,
- natychmiastowy komfort według 98% kobiet.
Wzbogacony w odżywczy olejek z Kamelii, który łagodzi ściągniętą suchą skórę. Odżywia skórę, by zapewnić jej optymalny komfort dzień po dniu.
Ma nietłustą, bogatą konsystencję i świetnie się wchłania. 

Moja opinia:
Tak jak poprzednie dwa produkty sprawdzają się genialnie tak ten, jest ich dobrym uzupełnieniem, ale... tylko dobrym.

+ dobrze nawilża co jest jego głównym zadaniem

+ dość szybko się wchłania

+ bardzo wydajny, malutka ilość pozwala na nakremowanie całej twarzy

+ piękny zapach 

I na tym jego plusy się kończą... Właściwie mogłabym dodać jeszcze cenę, ale osobiście uważam, że za krem warto dać więcej pieniędzy, wolę zaoszczędzić na czymś innym.

- tłusty, po jego użyciu skóra się świeci

- mam wrażenie, że w miejscach podrażnień, zaczerwienień, psuje pracę mleczka i toniku, jakby delikatnie ponownie podrażniał te miejsca? Ciężko to nazwać, po prostu czuję że ten krem im nie służy, wręcz przeszkadza i potrzebują czegoś innego.

 Zasłużyłby na szkolną trójkę z plusem :-)
Na pewno niedługo poszukam czegoś innego, co będzie dobrze współgrało z mleczkiem i tonikiem Garniera. 


Uff, dobrnęłam do końca. Starałam się jak najlepiej zrecenzować produkty, a mam zapalenie spojówek i siedzenie przed komputerem męczy moje oczy.

Próbowałyście już może któregoś z tych produktów? Sprawdziły się u Was?
Macie swoje ulubione zestawy do pielęgnacji twarzy, albo jakieś bardzo dobre kremy do twarzy?

I jeszcze jedno małe pytanie do Was - polecacie jakiś naturalny, łatwo dostępny szampon bez SLS? Skóra głowy zaczęła mnie swędzieć i potrzebuję jakoś jej pomóc. 
Pozdrawiam i miłej niedzieli :)


wtorek, 13 sierpnia 2013

Moja cera i włosy


Dziś parę słów o mojej cerze i włosach.
Myślę, że jest to dość ważne żeby napisać taki post, ponieważ kosmetyki sprawdzające się u mnie, niekoniecznie będą sprawdzały się u kogoś z innymi cechami.


Cera:

na szczęście nie mam z nią większych problemów :)

-wymaga dobrego nawilżenia, ponieważ ma skłonności do przesuszania się na nosie i brodzie

-rzadko występują na niej pryszcze, na nosie często pojawiają się wągry

-wykazuje lekką wrażliwość, nie mam dużego problemu z alergiami czy nietolerancją na jakieś kosmetyki - od czasu do czasu, któryś jej się 'nie spodoba' i da mi o sobie znać pieczeniem, zaczerwienieniem

-często zaczerwieniona w okolicach nosa 

-gładka, elastyczna, jędrna

- nie należy do tłustych, nie mam problemu ze świeceniem się na buzi

-pod oczami mam dwa pęknięte naczynka krwionośne powstałe dawno temu gdy byłam dzieckiem ale nie pojawiają się nowe 





Włosy:

-długie, proste, blond
-nigdy nie farbowane!
-poddatne na stylizacje
-plączące się
-cienkie
-na pewno nie gęste ale też nie zupełnie rzadkie, trzymając je w ręce wydaje się ich być mało, ale przy kręceniu np. końca nie widać :)
-często przesuszone
-poddatne na zniszczenia, rozdwojone końcówki
-lekko przetłuszczające się (mycie głowy co 2 dni)
-brakuje im objętości

Pokażę Wam zdjęcie moich włosów. Najmocniej przepraszam, że robione z fleszem - niedługo zmienię na jakieś inne w świetle dziennym :)  Po prostu nie miał mi teraz kto takiego zrobić.



To tyle :) Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Dodam ten post do stron, żeby każdy w razie potrzeby mógł sobie do niego zajrzeć, a jeśli coś istotnego mi się przypomni to poprawię.
 Dziękuję bardzo osobom, które do mnie zajrzały na samym początku istnienia w internetowym, blogowym, kosmetycznym świecie  - bałam się, że tego typu blogów jest tak dużo, że mój do niczego się już nie przyda :)
Nie będę jednak już więcej tak myśleć i postaram się by było zupełnie inaczej.

Pozdrawiam, jeszcze raz dziękuję i do napisania. :*





piątek, 9 sierpnia 2013

Coś na początek, czyli ulubione podkłady i tusz do rzęs ;)


Hej, witajcie :)
Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem założenia bloga lub vloga i wybrałam to pierwsze, bo dużo bardziej mi odpowiada. Jest parę powodów, przede wszystkim do napisania postu nie potrzeba ciszy w pokoju jak to jest w przypadku kiedy chcemy nakręcić vloga no i nie trzeba mieć tyle odwagi, bo nie musimy pokazywać swojej twarzy. Co prawda zamierzam wkleić swoje zdjęcie, ale to w swoim czasie.

Czego możecie spodziewać się na tym blogu?
Przede wszystkim recenzji kosmetyków, może jakiś moich postępów a propo odchudzania, rożnych życiowych spraw, po prostu wszystkiego o czym będę miała ochotę napisać, a będę myśleć że może choć trochę Was zainteresuje.
Nie chciałam ograniczać się jedynie do kosmetyków i strefy beauty, dlatego też blog nazywa się  Life & Beauty :)

 Żeby więcej nie zanudzać, przejdźmy do czegoś bardziej konkretnego. Mam trochę pomysłów na bloga, ale tak na sam początek postanowiłam przedstawić Wam moich ulubieńców w kategorii tusz do rzęs i podkład. Goszczą w mojej kosmetyczce od bardzo długiego czasu i ciągle zużywam kolejne opakowania dlatego śmiało mogę Wam je polecić.


 Max Factor 
False Lash Effect Mascara 



Niesamowicie wydłuża i pięknie rozczesuje rzęsy. Mam wrażenie że jest ich więcej, dodaje im objętości, delikatnie je pogrubia. Szczoteczka pozwala dotrzeć do wszystkich rzęs, jednocześnie nie sklejając ich. Nie kruszy się w ciągu dnia i nie rozmazuje.

Dostajemy dokładnie to, co obiecuje producent. Rzęsy są długie i gęste, zupełnie jakbyśmy dokleiły sztuczne, a jednocześnie wyglądają naturalnie.
Warto użyć zalotki przed malowaniem, to dodatkowo podkręca efekt :-)

Jest to mój absolutny faworyt i polecałam go wielu koleżankom, które mają to samo zdanie. Nie u każdej z nich co prawda dawał ten sam efekt, ale trzeba pamiętać, że każda z nas ma trochę inne rzęsy.
Drogi, ale wart swojej ceny (ok. 60 zł).

 UWAGA: Zauważyłam, że kupiony w Anglii jest jeszcze lepszy. Podobno do Polski docierają gorsze jakościowo kosmetyki. Nie wiem ile w tym prawdy, ale jeśli kiedykolwiek to zauważyłam, to na przykładzie tego tuszu. Kupiony w Anglii starcza na dłużej i nie zasycha tak szybko jak ten z Polski.


Podkład Maybelline 
Dream Satin Liquid



Coś dla osób poszukujących dosyć mocnego krycia.
W pewnym okresie mojego życia miałam problemy z moją buźką, miałam jakąś alergię, infekcję, nie wiem dokładnie co to było i nie chcę już o tym myśleć ;)
W każdym razie ten podkład wtedy mnie ratował.
Dobre krycie i efekt rozświetlonej, rzeczywiście takiej satynowej skóry, który właściwie utrzymywał się tylko przez pierwszą godzinę, ale potem dalej krył to co miał kryć.
Przyjemna konstystencja, dobrze rozprowadza się palcami jak i pędzlem. Do tego wydajny.
Dziś używam go rzadziej, bo nie potrzebuję takiego krycia, ale polecam wszystkim, którzy mają coś "do ukrycia" ;-)
Wspomnę jeszcze tylko o tym, że jest według mnie odrobinę zbyt ciężki na lato i w tym okresie używam mojego drugiego ulubionego podkładu, czyli...



Maybelline 
Affinitone 






Przy temperaturze +30 stopni raczej nie używam podkładu, ale gdy już zaistnieje taka sytuacja, że czuję potrzebę zrobienia sobie pełnego makijażu (jak wesele chociażby) - wtedy sięgam po Affinitone :)

Jest bardzo lekki, w ogóle nie czuć go na twarzy. Ma lekkie krycie, poradzi sobie sobie z zaczerwienioną skórą, ładnie wyrówna jej koloryt. Nie daje efektu maski, buzia wygląda naturalnie.
Dość długo się utrzymuje, nie wysusza skóry, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie że nawilża. Nie daje efektu maski, jest wydajny, ale trzeba z nim uważać bo lubi wylewać się z opakowania, ma bardzo rzadką konsystencję.
Trzeba znaleźć swój własny sposób nakładania go, w moim przypadku najlepiej sprawdziła się gąbeczka do podkładu lub palce. Nakładany pędzlem zostawiał smugi.



To już wszystko na dziś.
Mam nadzieję, że coś z tego mojego blogowania wyjdzie i będziecie mieli ochotę tutaj zaglądać.

Pozdrawiam wszystkich ciepło i do napisania ;-)