niedziela, 8 grudnia 2013

Moje włosy - jakie są?


Mam naturalne, nigdy nie farbowane, długie blond włosy. Są raczej średnioporowate (nie wiem czy na pewno, nie jestem takim znawcą), z natury proste. Bardzo łatwo poddają się różnym zabiegom, ale nie zawsze chcą pozostać np. pokręcone - lubią wracać do swojego naturalnego wyglądu prostych włosów. Zazwyczaj są lekko przyklapnięte, nie mają jakiejś cudownej objętości i nie odbijają od nasady pięknie do góry.  Nie są gęste, ale też na pewno nie rzadkie - choć zawsze wydaje mi się że mam ich mało to gdy przychodzi np. do kręcenia ich to kręcę, kręcę i końca nie widać.
Bardzo się plączą.


Aktualny stan włosów
Myślę że są w całkiem dobrej kondycji :-) Miewają gorsze i lepsze dni, ale podobno wyglądają na zdrowe. Często brakuje im nawilżenia, to ich główny problem. Jeśli jakieś partie są trochę zniszczone, to oczywiście te dolne - najbardziej natomiast spodnia warstwa włosów.

Obecna fryzura
Ostatnia moja fryzura można by powiedzieć wyglądalała na literkę "V" patrząc od tyłu?
W każdym razie miałam pocieniowane włosy i dalej mam, ale zaczynam po kawałku obcinać je na prosto, tak od linijki. Co 2 miesiące będę u fryzjerki i maszynką będzie je ścinała o 2 cm - w tym czasie krótsze partie włosów będą dorastać do tych najdłuższych - cały czas podcinanych.
Pierwsze strzyżenie już za mną. :)


Codzienna fryzura 
Najczęściej noszę włosy rozpuszczone albo związane w kucyk. Powiem szczerze, że są dosyć meczące jeżeli mam je cały dzień rozpuszczone. Plączą się, ocierają o płaszcz, torebkę. Bardzo lubię robić kucyka jeśli jadę tramwajem w tłoku i mam jakieś rzeczy prócz torebki ze sobą. Wtedy przynajmniej włosy o nic mi się nie zahaczają i nie przeszkadzają.
Cóż, długie włosy też mają swoje minusy...


Teraz chwila na zdjęcia. Zobaczcie sobie jak rzeczywiście wyglądają.







To tyle na dziś. Myślę, że w następnej notce napiszę trochę o ich pielęgnacji. Życzę Wam miłej niedzieli  :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Pielęgnacja ust jesienią i zimą :) Jakie produkty?

Cześć!
Dzisiaj trochę o pielęgnacji, ale spokojnie, spokojnie - nie będę, mam nadzieję, zanudzać o balsamach do ciała czy innych takich. Jesień, zima - wiadomo, szczególnie nie sprzyjają naszym ustom, a myślę że nikt nie lubi mieć ich popękanych i spierzchniętych. Dlatego zaczęłam poszukiwania dobrej ochrony dla ust. Zwykle w zimie oczywiście gubię te ratujące nas pomadki... Potem się znajdują, jak jest już wiosna i nie są tak potrzebne. Mam nadzieję jednak, że ty razem lepiej ich upilnuję :-)

Cóż mi wpadło w łapki? Pokazywałam Wam już na facebooku i pytałam jak myślicie, który produkt najlepiej się sprawdził :)





Dzisiaj czas na rozwiązanie zagadki :)


Krótkie recenzje zacznę od tych najgorszych produktów, kierując się w stronę tych lepszych.




Ziaja, balsam do ust kokosowa terapia skóry i zmysłów
Spodziewałam się po Ziaji czegoś lepszego. Balsam ma chemiczny, kokosowy zapach - jak uwielbiam kokos, tak tego nie mogę znieść, jest tak sztuczny. A jeśli chodzi o jego działanie - szybko znika z ust, mam wrażenie jakbym nałożyła na nie zwykły krem. Nadomiar złego po nałożeniu go usta są białe. Niestety nie poprawia stanu ust ani trochę, zero nawilżenia, natłuszczenia.
Wyląduje w koszu niestety.


Sztyft ochronny z Neutrogeny spf 20
Kolejny bubel. Nic nie robi. Kompletnie. Ani nie pielęgnuje, ani nie ochrania. Bardzo szybko znika z ust. Nieprzyjemnie się go nosi na ustach, po prostu stracone pieniądze. Kropka. Nie ma tu się o czym rozpisywać.


Sztyft z Garniera Nourish
Dostałam w gratisie do kremu, nie wiem czy inaczej bym go wypróbowała. W przeciwieństwie do Neutrogeny, ochrania usta i nawilża je, niestety na krótko, można powiedzieć tylko "z wierzchu". Bez rewelacji, ale przynajmniej coś robi.



Floslek, wazelina kosmetyczna do ust & ochronna 
Polubiłyśmy się :) !
Bardzo dobrze nawilżała moje usta i ochraniała je, nie wyjmowałam z torebki. Plus za piękny zapach, wygodne opakowanie, wydajność. Niestety nie poradziła sobie z już spierzchniętymi wargami.
Jeśli chcecie ją kupić to szukajcie w aptece, ja swoją tam dostałam. Dostępna jest w różnych wersjach zapachowych, w tym czekoladowej i pomarańczowej. Powiedziałabym, że jest świetna do pielęgnacji zapobiegawczej i w ratowaniu lekko suchych ust, ale w sytuacji awaryjnej polecam....


Carmex, Balsam do ust w sztyfcie
Absolutny faworyt, ideał. Bardzo szybko poradził sobie z moimi spierzchniętymi ustami -  nie mam pojęcia dlaczego trafiłam na niego dopiero teraz? Wydaje mi się że wszyscy prócz mnie o nim wiedzieli :)Ten balsam zarówno ochroni nasze usta przed zimnem, mrozem, wiatrem, ale także pomoże im gdy już dopuścimy do tego by popękały i spierzchły. Ma gęstą, lepką konsystencję, ale mi ona w ogóle nie przeszkadza, produkt dobrze wygląda na ustach, naturalnie.
Jest bardzo łatwo dostępny, na pewno znajdziecie go w Rossmanie.



Mam nadzieję, że takie krótkie opinie na temat tych produktów Was nie zawiodły, ale stwierdziłam, że nie ma co tu się rozpisywać, tylko przejść do konkretów.

Co u Was sprawdza się najlepiej w pielęgnacji ust?
Byłyście zaskoczonę moją opinią na temat któregoś z produktów? :)

sobota, 23 listopada 2013

Promocja w Rossmanie -40% na kolorówkę ! Co kupić?

Post pisany na szybko, ostatnio nie mam czasu kompletnie, ale już niedługo powinnam dać radę coś dla Was napisać. Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą! Trwa promocja -40% na kosmetyki do makijażu. Macie czas do 28.11 lub do wyczerpania zapasów.
Ja postawiłam na firmę Bourjois, ponieważ mają drogie produkty i jest to najlepszy czas na kupienie ich. 
W koszyku wylądował puder sypki, korektor healthy mix i bronzer :)
 Nie wypróbowałam ich jeszcze więc nic na ich temat nie powiem.

Co polecam kupić?

-róż do policzków z Bourjois -  niesamowicie wydajny, swój mam już ponad rok i końca nie widać

-tusz do rzęs 2000 calorie Max Factor wersja wodoodporna - będzie dobry na zimę, płatki śniegu te sprawy - jeśli chodzi o efekt jaki daje to jest bardzo naturalny, idealny na dzień - nie spodziewajcie się po nim spektakularnych rzęs, po prostu na co dzień do szkoły, pracy

-tusz Maybelline Colossal Volum' Express - pomalowane rzęsy wyglądają jakby było ich 2 razy więcej i są dużo dłuższe, mocniejszy efekt niż przy poprzednim tuszu, niestety mocno się kruszy pod koniec dnia
 
-korektor rozświetlający z Loreala Lumi Magique - delikatnie kryje i rozświetla

-puder Creme Puff z Max Factora - recenzję możecie znaleźć u mnie na blogu, świetna trwałość i mat


Bardzo przepraszam że tak mało tego, ale to na szybko co pierwsze przyszło mi do głowy, jeśli macie pytanie o jakiś produkt albo nie jesteście pewne czy go kupić, to możecie napisać w komentarzu, może akurat pomogę, być może go miałam, testowałam a może będę coś po prostu wiedzieć lub w stanie doradzić.
 Życzę Wam udanych zakupów, buziaki !

wtorek, 5 listopada 2013

Lekki krem na dzień od AA :)



Jeśli szukacie lekkiego kremu na dzień idealnego pod makijaż to zapraszam do dzisiejszej krótkiej notki. :)
Poszukując czegoś coś nawilży skórę mojej twarzy i przygotuje ją pod makijaż, natrafiłam na kremik od AA. W końcu jakiś produkt okazał się idealny właśnie do tego celu!

Krem nawilżająco - ochronny 24 H
AA

Jego zaletami są niewątpliwie szybkie wchłanianie - bardzo porządane rano, gdy się śpieszymy i nie mamy czasu czekać nie wiadomo ile czasu aż krem nam się wchłonie i będziemy mogły nałożyć podkład. Ten krem raz dwa wnika w skórę. 
Makijaż dobrze na nim wygląda, ja nie jestem fanką używania bazy pod podkład dzień w dzień, a tutaj wzamian mamy coś odżywczego ;) 
Przyczepię się, że krem słabo nawilża. Po zmyciu makijażu czuję ściągniętą, lekko przesuszoną skórę - szkoda. Żadne tam 24h.
 
Dodam jeszcze, że produkt jest bardzo delikatny dla skóry. Jak to na AA przystało.
 Polecam do lekkiego nawilżenia w dzień pod makijaż. Mi miał w ten sposób służyć i służy. Dobrze przygotowuje skórę do całego dnia noszenia podkładu, pudru itd. :)

 Podczas dzisiejszej wizyty w Rossmanie rzuciła mi się w oczy promocja na niego, więc jeśli macie ochotę spróbować, to jest okazja ;)



sobota, 2 listopada 2013

Listopad - wyzwanie zaakceptowane.


Krótka notka o postanowieniach, 
którymi się z Wami podzielę 
i będę się tutaj z nich Wam na blogu troszeczkę spowiadać :)

To o czym takim myślę? Żeby za dużo sobie tego nie narzucić na raz, to wybrałam trzy dosyć ważne dla mnie rzeczy.


1. Zapisać się na fitness i w końcu rozruszać nóżki, rączki i co tam jeszcze mam... :)

Po wakacjach przestałam biegać, dużo siedzę i ogólnie zdecydowanie za mało się ruszam. Czas to zmienić, bo mi nie służy. Także od tego miesiąca zwiększamy aktywność fizyczną!


2. SYSTEMATYCZNIE powtarzać do matury (jestem na studiach, ale chcę poprawić swój wynik, moim marzeniem jest medycyna). Oczywiście nie zapominając o studiach ;-)


3. Ograniczyć ilości wizyt w Rossmanie i ilość zakupów. Kupić jak najmniej nowych rzeczy, a wykorzystać te, które już mam i recenzować je dla Was. ;) 


Okej, myślę, że wystarczy na początek. Jeśli dobrze mi pójdzie, na pewno w grudniu pojawi się kolejna notka tego typu, z relacją jak udało mi się to zrealizować i nowymi planami na kolejny miesiąc. Jestem pozytywnie nastawiona i oby mój zapał nigdzie nie zniknął.
Może ktoś się do mnie dołączy i też postanowi coś na ten miesiąc?

Trzymajcie się ciepło, choć na dworze coraz zimniej i do tego zaczyna padać... ;*

czwartek, 31 października 2013

Woda termalna La Roche - Posay


Witajcie :)
Dzisiaj troszeczkę o wodzie termalnej. Pierwszy raz z takim produktem zetknęłam się około 3 lata temu, gdy męczyła mnie paskudna alergia... Trzeba przyznać że to dobre ukojenie dla skóry w takich sytuacjach.

      Moją pierwszą wodą termalną była ta z firmy Avene, ale obecnie posiadam wodę firmy La Roche - Posay. Jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne i kojące to Avene jest moim zdaniem lepsza, ale obecnie nie mam już takich problemów ze skórą i ta druga mi kompletnie wystarcza.

Skupię się więc na tej, którą obecnie mam i używam.




Woda służy mi do ukojenia twarzy po całym dniu, ratowała mnie przez parę dni wakacji, kiedy spałam w namiocie i brakowało trochę dostępu do wody takiej jakiej bym pragnęła, dziękowałam sobie, że ją spakowałam :)
Polecam ją osobom z cerą suchą i wrażliwą, które potrzebują ukojenia podrażnień i pragną czuć, że mają naprawdę czystą buzię - ja mam lekkiego kręćka na tym punkcie ostatnimi czasy, gdy przeprowadziłam się do Wrocławia - inna woda, parę moich koleżanek narzekało na pogorszenie stanu cery, wysypki. Uważam, że w miarę możliwości warto unikać mycia buzi wodą z kranu, albo chociaż potem właśnie użyć takiej termalnej wody.
Nie używam jej codziennie - tylko wtedy gdy czuję, że moja skóra nie ma się dziś dobrze i potrzebuje ukojenia. Doskonale się w tym celu sprawdza, łagodzi podrażnienia, eliminuje swędzenie, oczyszcza, odświeża.

Co warto dodać, jeśli myślicie o kupnie jakiejkolwiek wody termalnej...
Nie radziłabym oczekiwać cudów - ona służy głównie do złagodzenia twarzy i odświeżenia jej. Nie zmieni stanu naszej buźki w jeden dzień - na to składa się wiele czynników.
Mimo to polecam posiadanie takiego kosmetyku u siebie :) 
Dla tych z Was, które mają większe problemy skórne - Avene, a dla tych mniej wymagających - La Roche Posay.

Wody termalnej można użyć również do delikatnego zmoczenia pędzla do podkładu, aby nie wchłonął zbyt dużo produktu.

Uwaga:
Przy używaniu wody termalnej, bardzo uważnie przeczytajcie co producent pisze o sposobie użycia. Otóż, wodę rozpylamy na skórę i (w przypadku La Roche - Posay) po 2-3 minutach osuszamy ją chusteczką! W przeciwnym wypadku woda będzie wysuszać.
Taka mała - duża, istotna rzecz przy używaniu, którą można przegapić :)

Zapomniałam wspomnieć jeszcze o cenie i dostępności - wody termalne kupicie w aptekach, ja za tą dałam 19,99 zł. :)

Jestem ciekawa co sądzicie na temat wód termalnych ?
Używacie? Myślicie że są w ogóle potrzebne?


niedziela, 20 października 2013

Podkład Rimmel Wake Me Up - recenzja


Witam Was cieplutko:)
Kurczę... To już miesiąc mnie tu nie było?! Ojej, ależ będzie do nadrabiania. Wyjazd, potem przeprowadzka do Wrocławia, początki studiów, brak internetu - to wszystko sprawiło, że zostawiłam bloga na troszkę, ale wracam! Wracam prędko, bo przyznam że mocno się stęskniłam :)
Na dzisiaj przygotowałam recenzję podkładu Rimmel - Wake me Up
Czaiłam się na promocję na niego w Rossmanie i gdy w końcu trafiłam - od razu znalazł się w koszyku.

Rimmel  
Wake Me Up 
Foundation



Opakowanie:
Szklana buteleczka z pomarańczowym zamknięciem - energetyzująco i zachęcająco - podkład ma "obudzić naszą cerę" - mnie już buteleczka pozytywnie nastraja. To pewnie chwyt marketingowy :-)
W każdym razie wygodne opakowanie, z pompką - pompkę łatwo odkręcić więc będzie można wydobyć resztki podkładu.
Parę razy buteleczka z podkładem mi spadła i nic się nie potłukło - wydaje się być solidna.

Efekt:
Rimmel Wake Me Up to podkład rozświetlający - bardzo długo chciałam takowy kupić i zdecydowanie stwierdzam, że sam efekt rozświetlenia, "obudzenia" cery, ukrycia zmęczenia - ten produkt nam daje, ale moim zdaniem... w dosyć małym stopniu. Jak zwykle w przypadku wielkiego szumu przy produkcie, oczekiwany efekt jest inny niż może to sobie wyobrażamy. Normalka.
Podkład ma w sobie małe świecące drobinki. Nie tak sobie go wyobrażałam - cała twarz w takich właśnie drobinkach - nie w ciężkim brokacie, ale jednak czymś czego moim zdaniem raczej na twarzy nie powinno być.
Lekkie krycie, odrobina blasku i trochę mniej zmęczona cera...  To dostaniemy.

Właściwie byłam trochę zawiedziona, ale potem się przekonałam. Dlaczego? Po prostu polubiłam ten podkład, tak jak pierwsze wrażenie było słabe, tak później stwierdziłam że jest całkiem w porządku i właściwie spełnia moje oczekiwania, ponieważ:
  • tworzy ładny naturalny efekt, 
  • kryje wystarczająco jak dla mnie - drobne zaczerwienia, niedoskonałości
  •  nałożony pędzlem i przypudrowany trzyma się prawie cały dzień
W dalszym ciągu jednak irytują mnie te drobinki...
Mimo to, z tym podkładem wygląda się jakoś tak naturalnie i zdrowiej na buzi. Po prostu.
Coś w sobie skubany ma. :)

Oceniany odcień:
Ja posiadam 100 Ivory - i jako że letnia opalenizna całkowicie gdzieś uciekła, a ja jestem blondynką bladziochem, zrobił się troszeczkę za ciemny. Szkoda że nie ma jaśniejszego.

Sposób nakładania:
Używam pędzla do podkładu z Hakuro H50 i przy tej metodzie aplikacji wygląda super, ładnie wtapia się w skórę.
Równie dobrze wygląda nałożony palcami, ale wtedy dużo krócej się utrzymuje.

Inne uwagi:
Konstystencja - ani zbyt rzadka, ani za gęsta. Idealna.

Trwałość:
 Przypudrowany trzyma się naprawdę dosyć długo, max 9-10 godzin. Schodzi równomiernie, to jego wielki plus. Naprawdę ciężko zauważyć, że jakoś tam powoli go nam ubywa z buzi.

Cena:
Moim zdaniem dosyć drogi.. Wyceniłabym go na 30 zł maksymalnie.
39zł / 30ml
 
Podsumowując:
 Jest dobry. Zdecydowanie dobry. Ale nie jest ideałem. (Cholerne drobinki... jeszcze raz pomarudzę.)
Polecam dla osób niewymagajacych cudów od podkładu, mających cerą normalną w kierunku suchej, jak moja. Czuję, że z cerą tłustą mógłby sobie gorzej radzić, jeśli macie tendencję do świecenia się, lepiej zainwestujcie w coś co Was zmatowi.

Czy kupię jeszcze raz?
Bardzo możliwe, jeśli:
1. Przestaną przeszkadzać mi te drobinki.
2. Będzie w promocji.
3. Wypróbuję inne podkłady, które mam w planie, a wśród nich nie znajdzie się żaden bardziej wart uwagi.


Czy któraś z Was ma ten podkład? Zgadzacie się z moją opinią? :)



środa, 18 września 2013

Max Factor, Creme Puff - puder w kompakcie

Wracam po małej przerwie :) Mój ostatni wyjazd wakacyjny dobiegł końca, czas powoli zabierać się za wyprowadzkę do Wrocławia, bloga, a potem naukę.
Nie mogę się już doczekać z tysiąca powodów. Jednym z nich jest lepszy dostęp do kosmetyków różnych firm, co zaoowocuje na pewno recenzjami itd.

W dzisiejszej notce postanowiłam zrecenzować dla Was 

Creme Puff od Max Factora
Puder w kompakcie




Opis producenta: 
Ten mocno kryjący puder w kompakcie w łatwy sposób pozwoli Ci uzyskać cerę pełną blasku z nieskazitelnym matowym wykończeniem.

Crème Puff Powder to uniwersalny puder w kompakcie na każdą okazję.
  • Niesamowite cząsteczki odbijające światło dają miękki, subtelny blask
  • Użyj oddzielnie z kremem nawilżającym lub na podkład
  • Udowodniona kompatybliność ze skórą 
  • Odpowiedni dla każdego rodzaju skóry

    Opakowanie:
    Moje wymagania spełnia, jest bardzo w porządku, niektórym może przeszkadzać brak lusterka.


    Efekt na twarzy:
    Jeśli chodzi o zmatowienie buzi - naprawdę super, zdaje test na piąteczkę. 
    Można nim spokojnie wykończyć makijaż i uzyskać naturalny efekt. Skóra jest po nim gładka, aksamitna w dotyku. Nie widać go na twarzy, nie robi efektu maski.
    Nie zauważyłam blasku obiecywanego przez producenta.

    Trwałość:
    Utrzymuje się bardzo długo. W moim przypadku mogę śmiało powiedzieć, że cały dzień, ale zaznaczę że nie mam tłustej cery i nie świecę się na buzi, chyba że po jakimś kremie.
    Jedna delikatna poprawka w ciągu dnia w zupełności wystarcza. 
    Jest najtrwalszym z pudrów, które miałam okazję używać. 

    Zapach:
    Jest dość intensywny, mi sie osobiście całkiem podoba - kwestia gustu. To nic w porównaniu z pudrem od Bourjois, który kiedyś miałam - tamten to dopiero mocno pachniał... Ach, ciężko się używało. Tutaj czuć przez chwilę i mi się osobiście podoba. 

    Sposób aplikacji:
    Do jego nakładania polecam pędzel, nie radziłabym nakładać go dołączonym puszkiem - robi się przez to ciemniejszy i bardziej go widać na skórze. 

    Mój kolor:
    Mam odcień 05 translucent i nie jest transparentny...
    Zdecydowanie nie dopasowuje się do odcienia skóry czy też podkładu.
    Następnym razem kupię jaśniejszy, ten jest odrobinę za ciemny. Wspomnę, że jestem blondynką i mam jasną karnację, przeważnie używam najjaśniejsze odcienie pudrów i podkładów, ale ten kupowany był w lecie i wcześniej sprawdzał się super, teraz opalenizna zeszła i niestety jest za ciemny, nawet pomarańczowy, gdzie wcześniej wyglądał super.

    Cena:
    Ok. 30zł / 21g, gdzie przykładowo Stay Matte od Rimmela czy Kobo Matt Powder to koszt ok 20 zł/ 9g.

    Chcę zwrócić Waszą uwagę na to, że ma dwukrotnie większą pojemność niż zazwyczaj mają pudry prasowane. 

    Podsumowanie:
    Zdecydowanie polecam za dobre zmatowienie i trwałość.
    W obecnej chwili jest to mój puder nr 1 i coś czuję, że w najbliższym czasie tak zostanie, chyba że odkryję coś nowego. 

    piątek, 6 września 2013

    Małe zakupy

    Cześć! :)
    Jak mijają Wam pierwsze dni września?
    Nie chcę Was martwić, ale dwudziesty trzeci zbliża się nieuchronnie. Pierwszy dzień jesieni. Cieszycie się czy nie?
    Ja mam nadzieję, że słoneczko przez ten miesiąc jeszcze trochę nam poświeci a potem gotowa jestem na piękne kolory liści na drzewach, ulewy, wiatry...
    Przygotowałam się już trochę na jesień, byłam na zakupach.
    Pokażę Wam jedną z moich zdobyczy, a mianowicie buty z House'a :)




    Miałam je już na sobie, co zresztą widać bo są wgniecenia lekkie. Bardzo mi się podobają! :)


    Wstąpiłam również do Rossmana po troszkę kosmetyków ;)


    Maska do włosów z Alterry, oliwkowy płyn miceralny z ziaji, szampon baby dream, ochronny sztyft do ust z Neutrogeny i gąbeczki do makijażu.
    Z tego wszystkiego miałam do tej pory tylko gąbeczki i stosuję je do nakładania podkładu.
    Resztę będę testować. Jesteście czegoś ciekawe? Ja osobiście maski do włosów i sztyftu.

    W poniedziałek wyjeżdżam na tydzień i nie wiem czy będę miała dostęp do internetu, więc myślę, że przygotuję jakąś notkę i ustawię ją by danego dnia się pojawiła, a na komentarze odpowiem po powrocie. Przed wyjazdem postaram się jeszcze coś konkretniejszego napisać. Jeśli dam radę to w niedzielę coś się pojawi.

    Zachęcam do głosowania w sondzie, która niedawno się pojawiła :)

    wtorek, 3 września 2013

    Recenzja Rimmel Apocalips


    Dzisiaj recenzja lakieru do ust - Rimmel Apocalips.



    Zacznijmy od opakowania i aplikatora:
    Opakowanie właściwie identyczne jak błyszczyk astora (nie wiem kto od kogo zgapił, hehe). Całkiem fajnie wygląda, jak diamencik, ale ja na takie bajery nie polecę, najważniejszy produkt - nieważne czy będzie miał chwytające naszą uwagę opakowanie. Byleby spełnił moje oczekiwania.

    Posiadam dwa odcienie tych lakierów Rimmela:
    102 NOVA i 600 NUDE ECLIPSE.

    Nova spisuje się świetnie, natomiast NUDE jest totalnie niedopracowany i niezmiernie mnie irytuje.
    Zacznijmy może krótko od tego odcienia, żeby móc przejść do... dobrych rzeczy :-)

    Nude eclipse zostawia smugi, włazi w przestrzenie ust i nie ma zbyt dobrego krycia. Dawałam mu szansę wiele razy, ale po prostu odpada i tyle. Z daleka wygląda ładnie, cieliste, apetyczne usta, ale gdyby ktoś podszedł bliżej... Oj, nie patrz! Moje usta wcale nie wyglądają tak źle jak myślisz. Szkoda, wielka szkoda. Wciąż poszukuję jakiegoś dobrego produktu o kolorku nude, ale z odpowiednim kryciem.

    Jednakże, na pocieszenie przychodzi mi NOVA.
    Chcecie zobaczyć jak wygląda?

    Oto zdjęcia:



    Osobiście bardzo podoba mi się efekt, a Wam?
    Uwaga: mój aparat trochę rozjaśnił kolor

    Aplikator jest wygodny w użyciu, ma nawet malutkie wgłębienie pozwalające na lepsze rozprowadzenie produktu. Dzięki niemu możemy nałożyć usta na lakier w miarę sprawnie, choć trzeba uważać oczywiście żeby nie wyjechać, a łatwo to zrobić przy owym, dość dużym aplikatorze, także musimy być dokładni.

    Ten odcień lakieru Apocalips jest świetnie napigmentowany, nie wchodzi w przestrzenie między ustami, ma ładny kolor, pięknie się błyszczy.
    "Głęboki kolor szminki i fenomenalny połysk błyszczyka, efekt polakierowanych ust" - to obiecuje nam Rimmel i to dostajemy. Świetny produkt.
    Lubię, gdy nie robi się mnie w balona i dostaję to co miałam obiecane.
    Zresztą pewnie nie tylko ja. :-)

    Teraz trochę o samym noszeniu tego lakieru, generalnie troszkę trzeba się do niego przyzwyczaić bo nie jest leciutki, wyraźnie czuć go na ustach.
    Początkowo wydawało mi się że wysuszał mi usta, ale wcale nie. Po prostu nie były w idealnym stanie to i nakładanie na nie czegoś co nie było balsamem dla nich, spotkało się z takim wrażeniem.

    A propo trwałości - zwracam na to uwagę, ale nie wymagam od produktu do ust, żeby po jedzeniu czy piciu pozostał w nienaruszonym stanie. Zawsze mogę je pomalować jeszcze raz.
    Trwałość to jakieś 2-3 godzin.

    Jeśli zamierzacie jeść/pić a akurat macie na sobie Apocalips, polecam odciśnięcie go delikatnie na chusteczce. Kolor na ustach pozostanie, bo nawet po takim odciśnięciu nie znika w całości, zabarwia nasze wargi, a wy spokojnie zjecie sobie swój posiłek i potem ewentualnie znów go nałożycie :)

    Produkt niestety podkreśla suche skórki, więc koniecznie zadbajcie o nie przed używaniem go.

    Co do ceny 30zł/5,5ml  myślę, że mógłby być tańszy. 20 zł byłoby ok. 30 to trochę za drogo.

    To tyle na temat. Polecam Wam wypróbowanie, a może już któraś z Was testowała?
    Macie jakieś zastrzeżenia do mojej recenzji, być może czegoś Wam brakuje?

    Pozdrawiam ciepło :)


    poniedziałek, 2 września 2013

    Nominacja do Liebster Blog Award

    Dostałam nominację do LBA od Kaha 
    Dziękuję bardzo :) 


    Zasady:
    „Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”


    Moje odpowiedzi:

    1. Czym się aktualnie zajmujesz [Studia/praca] ?
    W październiku rozpocznę pierwszy rok studiów na kierunku chemia medyczna.  


    2. Gdzie spędziłabyś wymarzone wakacje?
    Takich wymarzonych wakacji nie spędziłabym w jednym miejscu. Chciałabym trochę pozwiedzać Europę, ale w międzyczasie wypocząć tydzień w jakimś ciepłym kraju na pięknej plaży z lazurową wodą. 


    3. Na co wydałabyś wygrane 1000 zł?

    Hmm... najprawdopodobniej na kosmetyki i jakieś płyty.

    4. Ulubiony film?

    Ojej... chyba Moulin Rouge.

    5. Twój ideał faceta?
    Ideały nie istnieją, a nawet jeśli, to nie chciałabym z takim być. 
    Każdy musi mieć jakieś swoje wady.
    Są jednak cechy, które mój facet powinien mieć. Poczucie humoru, szczery, otwarty, troskliwy, kochający, z ładnymi oczami. No i musi umieć się dobrze ubrać i być silny. To w końcu mężczyzna. :-) 
    To tak bardzo ogólnie, nie lubię w ten sposób mówić o facetach. Czasem nasze miłości są zupełnie inne niż sobie wyobrażałyśmy i nic dziwnego, liczy się uczucie i chemia.
    W każdym razie ja wszystkie te wyżej wymienione cechy już w kimś odnalazłam :)


     6. Najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś w życiu?
    Ciężkie pytanie. Tak bardziej na poważnie czy na śmiesznie?
    Naprawdę, nie wiem. Głupie pytanie :D

    7. Jak lubisz spędzać wolne dni?
    Różnie. 
    Odpoczynek/ chłopak/ znajomi / internet / muzyka / jazda konna / spacery / bieganie / książki / zakupy / wycieczki / wszystko na co mam akurat ochotę/możliwość.
     
    8. Co chciałabyś robić w przyszłości?

    Chciałabym zostać lekarzem i pomagać ludziom.
     
     9. Co w życiu dla Ciebie jest najważniejsze?
    Miłość, rodzina, przyjaźń.


    10. Napisz kilka faktów o sobie (minimum 5).


    1. Lubię biegać, ćwiczyć, ale wystarczy że nie zrobię treningu raz, a potrafię wrócić do tego znowu nawet po paru miesiącach. Brak motywacji i zdyscyplinowania się.

    2. Kocham polski hip hop. Słucham go od jakiś 5 lat i nic nie jest mi wstanie zastąpić tego co daje mi ta muzyka.

    3. Mam dwie starsze siostry, które niestety mieszkają w Anglii.

    4. Potrafię martwić się pierdołami 

    5. Bardzo łatwo się wzruszam.

    5. Moim ulubionym przedmiotem jest chemia...

    6. ...ale zawsze byłam dobra z polskiego, potrafię dobrze pisać, mam nawet swoje opowiadanie, które doczekało się bloga, ale jest obecnie zawieszone.


    11. Ile masz lat?

    19 :)



    Trochę mi zajęło żeby wybrać 11 blogów, ale oto i są :)

    Nominuję następujące blogi:
    1. www.kosmetyczne-love.blogspot.com
    2. www.woomanly.blogspot.com
    3. www.pazurkomaniactwo.blogspot.com
    4. www.niebiesokooka.blogspot.com
    5. www.paulaaa98.blogspot.com
    6. www.pastelroulette.blogspot.com
    7. www.photocell-photography.blogspot.com
    8. www.a-ma-m.blogspot.com
    9. www.mywolin.blogspot.com
    10. www.granat-owa.blogspot.com
    11. www.adziulaarzemek1.blogspot.com


    Pytania dla Was:
     
    1. Ulubiony kolor?
    2. Czy jest coś czego się boisz?
    3. Jakiej muzyki słuchasz?
    4. Trzy cechy, które najbardziej cenisz w ludziach?
    5. Ile masz lat?
    6. Czym się obecnie zajmujesz (praca, szkoła, studia)?
    7. Czy masz jakieś hobby lub konkretne zainteresowania?
    8. Ulubione perfumy?
    9. Ulubiona potrawa?
    10. Masz jakiegoś zwierzaka? 
    11. Szpilki czy balerinki? :-)



    To tyle, miłej zabawy Wam życzę i czekam na notki u Was z odpowiedziami :-)
    Pozdrawiam :)

    czwartek, 29 sierpnia 2013

    Farmona, Herbal Care, Szampon rumiankowy + relacja z Hip Hop Kemp 2013

    Witam Was cieplutko,
    Wracam po parudniowej przerwie. W niedzielę wróciłam z Czech z Hip Hop Kempu - nie wiem czy którakolwiek z Was interesuje się rapem, ale ja osobiście uwielbiam i w tym roku wybrałam się pierwszy raz na kolejną już edycję festiwalu, czego zupełnie nie żałuję i za rok na pewno tam powrócę!

    Niesamowita atmosfera, ludzie, koncerty, jedzenie... i inne elementy, które złożyły się na najlepiej przeżyte parę dni tych najdłuższych wakacji w moim życiu, bo zostaje mi jeszcze miesiąc aby zostać studentką.

    Ludzie, których tam poznawałam, byli dla siebie wszyscy niesamowicie mili, były nawet osoby na wózkach, które normalnie cieszyły się życiem, kempem.
    Tam wszyscy przyjechali w jednym celu i nie widziałam żeby ktoś się z kimś kłócił czy bił :-)

    Oto malutka dosłownie fotorelacja (mam naprawdę mało zdjęć):



    Na pierwszym zdjęciu langos (czyta się bodajże langosz, w każdym razie wszyscy tak na to mówili) - czyli jedzonko, którego każdy kempowicz musi spróbować.
    Coś w rodzaju placka smażonego na oleju, z keczupem, sosem czosnkowym, serem - całkiem smaczne :)
    Podobne do chrustów, tylko że nie robione na słodko.


     Czechy - kraj piwa, a jednak ciężko było wybrać jakieś na zakupach w Kauflandzie, który codziennie przepełniały setki kempowiczów.
    Nasz wybór padł na Staropramen - i tak zostało przez całego kempa, przynajmniej w moim przypadku - bardzo dobre piwko, podobne do Carslberga :)


    Bitwa o Kemp 2013 - czyli bitwa freestylowe'a

    Niesamowita zabawa dla publiki jak i występujących oraz szansa na pokazanie swoich umiejętności. Więcej mówić nie będę, trzeba być żeby zrozumieć (zresztą niekoniecznie na kempie, bo przecież freestyle odbywają się normalnie w Waszych miastach, po prostu tam na festiwalu nie mogło zabraknąć tak ważnego elementu hip-hopu).
    Uśmiałam się fest i brawa dla Oskiera oczywiście :-)

    Zdjęcie zrobione nad jeziorkiem na które wszyscy wybywali, znajdującym się niedaleko festiwalu - a to co ten koleżka ma wystrzyżone na głowie, to logo kempu :)


    I na sam koniec moja największa zdobycz. Przywiozłam ze sobą płytkę Miousha i założyłam sobie, że wrócę stamtąd z jego podpisem na niej. I udało się :-)
    Z podekscytowania zapomniałam zrobić sobie z nim zdjęcie, bo to wszystko działo się tak szybko, poproszenie fotografa żeby zaniósł mu płytkę, podchodzący do barierki Mioush pytający "czyje to", moje machanie rękami do niego "moje, moje", szybkie ruchy markerem, moje nerwowe i pełne emocji "Dzięki" :) 


    Ach, miało być krótko, ale jeszcze wciąż wspominam, coś niesamowitego, polecam wszystkim słuchaczom hip hopu wyjazd na następnego kempa, sama nie mogę się doczekać już choć to dopiero za rok.


    Powiem Wam jeszcze tak kosmetycznie, że w ciągu tych paru dni spania pod namiotem i ogólnie mało sprzyjających pielęgnacji/ malowaniu się warunków, moim ukochanym kosmetykiem była woda termalna :) 


    Dosyć już na temat kempa, pora przejść do recenzji szamponu, który przyniósł w ostatnim czasie ulgę moim włosom i skórze głowy.

    Przyszedł dzień w którym dowiedziałam się co nieco o SLS dzięki Kosmetyczne Love :)
    zapraszam do postu o tym składniku wielu szamponów u niej na blogu :)
    >kosmetyczne love<


     Ostatnimi czasy skóra głowy zaczęła mnie swędzieć i połączyłam to z SLS właśnie.
    Wyruszyłam więc na poszukiwania jakiegoś naturalnego szamponu do Natury i mój wybór padł na:

    Farmona Herbal Care
    szampon rumiankowy 



    Już po 2-3 użyciach skóra głowy przestała swędzieć :)
    Zalety:
      -opakowanie - podoba mi się zakrętka bo dzięki niej mając mokre ręce bez problemu otworzę szampon 

    -dobrze myje włosy, ładnie się pieni

    -pogłębia mój naturalny kolor blond, trochę nawet rozjaśnia

    -nie podrażnia skóry głowy

    -jest bardzo wydajny, naprawdę mała ilość starcza na moje długie włosy

    -nie zawiera SLS

     Wady: 
    -bez użycia odżywki plącze włosy 


    Nie będę się więcej rozpisywać, po prostu dobry naturalny szampon, oczyszcza włosy, współpracuje z kolorkiem blond, jest naturalny. Czego chcieć więcej, jestem zadowolona :)

    Na koniec zapraszam was jeszcze do zakładki "wymienię się" po lewej stronie.
    Być może znajdziecie coś co Was interesuje i czymś się wymienimy.

    Pozdrawiam :)

    niedziela, 18 sierpnia 2013

    Pielęgnacja twarzy z Garnierem - krem, tonik i mleczko

    Witajcie :)
    Ostatnio wybrałam się do Natury po jakieś mleczko do demakijażu i krem.
    Mój wzrok padł na produkty Garniera. Bardzo lubię tę firmę, najczęściej kupuję ich kremy, generalnie dobrze mi się kojarzą produkty od nich i nie przypominam sobie jakiś złych przygód z nimi :)

    Zakupy skończyły się na tym, że kupiłam sobie cały zestaw do pielęgnacji twarzy na co dzień i tak naprawdę te produkty się świetnie sprawdzają (a przynajmniej dwa z nich...). Jestem w szoku, bo dawno nic mi aż tak nie podpasowało.
    Tak prezentuje się moje na tę chwilę ukochane trio :)




    Mleczko do demakijażu Garnier Essentials 



    Od producenta:
    1. Czy komfortowe mleczko do demakijażu Garnier Essentials jest stworzone dla mnie?
    Tak jeśli masz skórę suchą i wrażliwą oraz poszukujesz skutecznego i delikatnego preparatu oczyszczającego, który w jednym geście usuwa nawet wodoodporny makijaż z twarzy i oczu.

    2. Jak działa? 
    Gęsta formuła preparatu, wzbogacona w ochronny ekstrakt z róży, delikatnie usuwa makijaż i zanieczyszczenia. Zapewnia skórze pielęgnację i komfort, pozostawiając ją czystą i miękką.

    Moja opinia:
    + mleczko jest bardzo delikatne, nie podrażnia

    + dokładnie usuwa makijaż (niestety nie sprawdziłam na kosmetykach wodoodpornych, najmocniej przepraszam ale obecnie nie posiadam nawet wodoodpornego tuszu bo po prostu nie był mi potrzebny)

    + nie szczypie w oczy podczas zmywania tuszu

    + ma delikatny kremowy zapach

    + po jego użyciu skóra jest dokładnie oczyszczona, miękka, gładka i nawilżona

    + wydajne


     Minusy? 
    Naprawdę nie mogę mu nic zarzucić choćbym chciała, trafiłam w 10-tkę. 

    Skład:






    Tonik witaminowy Garnier Essentials



    Od producenta: 
    1. Czy komfortowy tonik witaminowy Garnier Essentials jest stworzony dla mnie?

    Tak, jeśli masz skórę suchą i wrażliwą oraz poszukujesz preparatu witaminowego, który ją odświeża i łagodzi. 

    2. Jak działa? 

    Formuła z ochronnym ekstraktem z róży i prowitaminą B5 uwalnia skórę z resztek zanieczyszczeń, dbając o jej delikatność. Skóra jest oczyszczona, miękka, świeża i promieniejąca zdrowiem.

    Moja opinia:
    + nawilża
    + odświeża
    + łagodzi podrażnienia
    + bardzo ładny zapach 
    + daje uczucie komfortu, takiego zrelaksowania na buźce :)
    + efekt przyjemnego mrowienia na skórze
    - trzeba uważać, żeby nie wylać go za dużo, bo bardzo łatwo na wacik dostaje się zbyt duża ilość produktu, przez co staje się mało wydajny
    Po użyciu dopiero wspomnianego mleczka, właściwie nie ma już czego oczyszczać, ale zawsze jakieś tam resztki makijażu się znajdą i dobrze je zmywa.
    Te dwa produkty w połączeniu dają mi uczucie kompletnego odświeżenia, oczyszczenia i złagodzonej skóry. Naprawdę, są trochę jak taki kojący opatrunek po całym dniu.


    Skład:




    Krem - balsam 
    Garnier Hydra Adapt


    Od producenta:
    Udowodniona skuteczność:
    - skóra nawilżona według 100% kobiet,
    - ściągnięta skóra jest złagodzona według 98% kobiet,
    - natychmiastowy komfort według 98% kobiet.
    Wzbogacony w odżywczy olejek z Kamelii, który łagodzi ściągniętą suchą skórę. Odżywia skórę, by zapewnić jej optymalny komfort dzień po dniu.
    Ma nietłustą, bogatą konsystencję i świetnie się wchłania. 

    Moja opinia:
    Tak jak poprzednie dwa produkty sprawdzają się genialnie tak ten, jest ich dobrym uzupełnieniem, ale... tylko dobrym.

    + dobrze nawilża co jest jego głównym zadaniem

    + dość szybko się wchłania

    + bardzo wydajny, malutka ilość pozwala na nakremowanie całej twarzy

    + piękny zapach 

    I na tym jego plusy się kończą... Właściwie mogłabym dodać jeszcze cenę, ale osobiście uważam, że za krem warto dać więcej pieniędzy, wolę zaoszczędzić na czymś innym.

    - tłusty, po jego użyciu skóra się świeci

    - mam wrażenie, że w miejscach podrażnień, zaczerwienień, psuje pracę mleczka i toniku, jakby delikatnie ponownie podrażniał te miejsca? Ciężko to nazwać, po prostu czuję że ten krem im nie służy, wręcz przeszkadza i potrzebują czegoś innego.

     Zasłużyłby na szkolną trójkę z plusem :-)
    Na pewno niedługo poszukam czegoś innego, co będzie dobrze współgrało z mleczkiem i tonikiem Garniera. 


    Uff, dobrnęłam do końca. Starałam się jak najlepiej zrecenzować produkty, a mam zapalenie spojówek i siedzenie przed komputerem męczy moje oczy.

    Próbowałyście już może któregoś z tych produktów? Sprawdziły się u Was?
    Macie swoje ulubione zestawy do pielęgnacji twarzy, albo jakieś bardzo dobre kremy do twarzy?

    I jeszcze jedno małe pytanie do Was - polecacie jakiś naturalny, łatwo dostępny szampon bez SLS? Skóra głowy zaczęła mnie swędzieć i potrzebuję jakoś jej pomóc. 
    Pozdrawiam i miłej niedzieli :)


    wtorek, 13 sierpnia 2013

    Moja cera i włosy


    Dziś parę słów o mojej cerze i włosach.
    Myślę, że jest to dość ważne żeby napisać taki post, ponieważ kosmetyki sprawdzające się u mnie, niekoniecznie będą sprawdzały się u kogoś z innymi cechami.


    Cera:

    na szczęście nie mam z nią większych problemów :)

    -wymaga dobrego nawilżenia, ponieważ ma skłonności do przesuszania się na nosie i brodzie

    -rzadko występują na niej pryszcze, na nosie często pojawiają się wągry

    -wykazuje lekką wrażliwość, nie mam dużego problemu z alergiami czy nietolerancją na jakieś kosmetyki - od czasu do czasu, któryś jej się 'nie spodoba' i da mi o sobie znać pieczeniem, zaczerwienieniem

    -często zaczerwieniona w okolicach nosa 

    -gładka, elastyczna, jędrna

    - nie należy do tłustych, nie mam problemu ze świeceniem się na buzi

    -pod oczami mam dwa pęknięte naczynka krwionośne powstałe dawno temu gdy byłam dzieckiem ale nie pojawiają się nowe 





    Włosy:

    -długie, proste, blond
    -nigdy nie farbowane!
    -poddatne na stylizacje
    -plączące się
    -cienkie
    -na pewno nie gęste ale też nie zupełnie rzadkie, trzymając je w ręce wydaje się ich być mało, ale przy kręceniu np. końca nie widać :)
    -często przesuszone
    -poddatne na zniszczenia, rozdwojone końcówki
    -lekko przetłuszczające się (mycie głowy co 2 dni)
    -brakuje im objętości

    Pokażę Wam zdjęcie moich włosów. Najmocniej przepraszam, że robione z fleszem - niedługo zmienię na jakieś inne w świetle dziennym :)  Po prostu nie miał mi teraz kto takiego zrobić.



    To tyle :) Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. Dodam ten post do stron, żeby każdy w razie potrzeby mógł sobie do niego zajrzeć, a jeśli coś istotnego mi się przypomni to poprawię.
     Dziękuję bardzo osobom, które do mnie zajrzały na samym początku istnienia w internetowym, blogowym, kosmetycznym świecie  - bałam się, że tego typu blogów jest tak dużo, że mój do niczego się już nie przyda :)
    Nie będę jednak już więcej tak myśleć i postaram się by było zupełnie inaczej.

    Pozdrawiam, jeszcze raz dziękuję i do napisania. :*





    piątek, 9 sierpnia 2013

    Coś na początek, czyli ulubione podkłady i tusz do rzęs ;)


    Hej, witajcie :)
    Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem założenia bloga lub vloga i wybrałam to pierwsze, bo dużo bardziej mi odpowiada. Jest parę powodów, przede wszystkim do napisania postu nie potrzeba ciszy w pokoju jak to jest w przypadku kiedy chcemy nakręcić vloga no i nie trzeba mieć tyle odwagi, bo nie musimy pokazywać swojej twarzy. Co prawda zamierzam wkleić swoje zdjęcie, ale to w swoim czasie.

    Czego możecie spodziewać się na tym blogu?
    Przede wszystkim recenzji kosmetyków, może jakiś moich postępów a propo odchudzania, rożnych życiowych spraw, po prostu wszystkiego o czym będę miała ochotę napisać, a będę myśleć że może choć trochę Was zainteresuje.
    Nie chciałam ograniczać się jedynie do kosmetyków i strefy beauty, dlatego też blog nazywa się  Life & Beauty :)

     Żeby więcej nie zanudzać, przejdźmy do czegoś bardziej konkretnego. Mam trochę pomysłów na bloga, ale tak na sam początek postanowiłam przedstawić Wam moich ulubieńców w kategorii tusz do rzęs i podkład. Goszczą w mojej kosmetyczce od bardzo długiego czasu i ciągle zużywam kolejne opakowania dlatego śmiało mogę Wam je polecić.


     Max Factor 
    False Lash Effect Mascara 



    Niesamowicie wydłuża i pięknie rozczesuje rzęsy. Mam wrażenie że jest ich więcej, dodaje im objętości, delikatnie je pogrubia. Szczoteczka pozwala dotrzeć do wszystkich rzęs, jednocześnie nie sklejając ich. Nie kruszy się w ciągu dnia i nie rozmazuje.

    Dostajemy dokładnie to, co obiecuje producent. Rzęsy są długie i gęste, zupełnie jakbyśmy dokleiły sztuczne, a jednocześnie wyglądają naturalnie.
    Warto użyć zalotki przed malowaniem, to dodatkowo podkręca efekt :-)

    Jest to mój absolutny faworyt i polecałam go wielu koleżankom, które mają to samo zdanie. Nie u każdej z nich co prawda dawał ten sam efekt, ale trzeba pamiętać, że każda z nas ma trochę inne rzęsy.
    Drogi, ale wart swojej ceny (ok. 60 zł).

     UWAGA: Zauważyłam, że kupiony w Anglii jest jeszcze lepszy. Podobno do Polski docierają gorsze jakościowo kosmetyki. Nie wiem ile w tym prawdy, ale jeśli kiedykolwiek to zauważyłam, to na przykładzie tego tuszu. Kupiony w Anglii starcza na dłużej i nie zasycha tak szybko jak ten z Polski.


    Podkład Maybelline 
    Dream Satin Liquid



    Coś dla osób poszukujących dosyć mocnego krycia.
    W pewnym okresie mojego życia miałam problemy z moją buźką, miałam jakąś alergię, infekcję, nie wiem dokładnie co to było i nie chcę już o tym myśleć ;)
    W każdym razie ten podkład wtedy mnie ratował.
    Dobre krycie i efekt rozświetlonej, rzeczywiście takiej satynowej skóry, który właściwie utrzymywał się tylko przez pierwszą godzinę, ale potem dalej krył to co miał kryć.
    Przyjemna konstystencja, dobrze rozprowadza się palcami jak i pędzlem. Do tego wydajny.
    Dziś używam go rzadziej, bo nie potrzebuję takiego krycia, ale polecam wszystkim, którzy mają coś "do ukrycia" ;-)
    Wspomnę jeszcze tylko o tym, że jest według mnie odrobinę zbyt ciężki na lato i w tym okresie używam mojego drugiego ulubionego podkładu, czyli...



    Maybelline 
    Affinitone 






    Przy temperaturze +30 stopni raczej nie używam podkładu, ale gdy już zaistnieje taka sytuacja, że czuję potrzebę zrobienia sobie pełnego makijażu (jak wesele chociażby) - wtedy sięgam po Affinitone :)

    Jest bardzo lekki, w ogóle nie czuć go na twarzy. Ma lekkie krycie, poradzi sobie sobie z zaczerwienioną skórą, ładnie wyrówna jej koloryt. Nie daje efektu maski, buzia wygląda naturalnie.
    Dość długo się utrzymuje, nie wysusza skóry, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie że nawilża. Nie daje efektu maski, jest wydajny, ale trzeba z nim uważać bo lubi wylewać się z opakowania, ma bardzo rzadką konsystencję.
    Trzeba znaleźć swój własny sposób nakładania go, w moim przypadku najlepiej sprawdziła się gąbeczka do podkładu lub palce. Nakładany pędzlem zostawiał smugi.



    To już wszystko na dziś.
    Mam nadzieję, że coś z tego mojego blogowania wyjdzie i będziecie mieli ochotę tutaj zaglądać.

    Pozdrawiam wszystkich ciepło i do napisania ;-)