czwartek, 31 października 2013

Woda termalna La Roche - Posay


Witajcie :)
Dzisiaj troszeczkę o wodzie termalnej. Pierwszy raz z takim produktem zetknęłam się około 3 lata temu, gdy męczyła mnie paskudna alergia... Trzeba przyznać że to dobre ukojenie dla skóry w takich sytuacjach.

      Moją pierwszą wodą termalną była ta z firmy Avene, ale obecnie posiadam wodę firmy La Roche - Posay. Jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne i kojące to Avene jest moim zdaniem lepsza, ale obecnie nie mam już takich problemów ze skórą i ta druga mi kompletnie wystarcza.

Skupię się więc na tej, którą obecnie mam i używam.




Woda służy mi do ukojenia twarzy po całym dniu, ratowała mnie przez parę dni wakacji, kiedy spałam w namiocie i brakowało trochę dostępu do wody takiej jakiej bym pragnęła, dziękowałam sobie, że ją spakowałam :)
Polecam ją osobom z cerą suchą i wrażliwą, które potrzebują ukojenia podrażnień i pragną czuć, że mają naprawdę czystą buzię - ja mam lekkiego kręćka na tym punkcie ostatnimi czasy, gdy przeprowadziłam się do Wrocławia - inna woda, parę moich koleżanek narzekało na pogorszenie stanu cery, wysypki. Uważam, że w miarę możliwości warto unikać mycia buzi wodą z kranu, albo chociaż potem właśnie użyć takiej termalnej wody.
Nie używam jej codziennie - tylko wtedy gdy czuję, że moja skóra nie ma się dziś dobrze i potrzebuje ukojenia. Doskonale się w tym celu sprawdza, łagodzi podrażnienia, eliminuje swędzenie, oczyszcza, odświeża.

Co warto dodać, jeśli myślicie o kupnie jakiejkolwiek wody termalnej...
Nie radziłabym oczekiwać cudów - ona służy głównie do złagodzenia twarzy i odświeżenia jej. Nie zmieni stanu naszej buźki w jeden dzień - na to składa się wiele czynników.
Mimo to polecam posiadanie takiego kosmetyku u siebie :) 
Dla tych z Was, które mają większe problemy skórne - Avene, a dla tych mniej wymagających - La Roche Posay.

Wody termalnej można użyć również do delikatnego zmoczenia pędzla do podkładu, aby nie wchłonął zbyt dużo produktu.

Uwaga:
Przy używaniu wody termalnej, bardzo uważnie przeczytajcie co producent pisze o sposobie użycia. Otóż, wodę rozpylamy na skórę i (w przypadku La Roche - Posay) po 2-3 minutach osuszamy ją chusteczką! W przeciwnym wypadku woda będzie wysuszać.
Taka mała - duża, istotna rzecz przy używaniu, którą można przegapić :)

Zapomniałam wspomnieć jeszcze o cenie i dostępności - wody termalne kupicie w aptekach, ja za tą dałam 19,99 zł. :)

Jestem ciekawa co sądzicie na temat wód termalnych ?
Używacie? Myślicie że są w ogóle potrzebne?


niedziela, 20 października 2013

Podkład Rimmel Wake Me Up - recenzja


Witam Was cieplutko:)
Kurczę... To już miesiąc mnie tu nie było?! Ojej, ależ będzie do nadrabiania. Wyjazd, potem przeprowadzka do Wrocławia, początki studiów, brak internetu - to wszystko sprawiło, że zostawiłam bloga na troszkę, ale wracam! Wracam prędko, bo przyznam że mocno się stęskniłam :)
Na dzisiaj przygotowałam recenzję podkładu Rimmel - Wake me Up
Czaiłam się na promocję na niego w Rossmanie i gdy w końcu trafiłam - od razu znalazł się w koszyku.

Rimmel  
Wake Me Up 
Foundation



Opakowanie:
Szklana buteleczka z pomarańczowym zamknięciem - energetyzująco i zachęcająco - podkład ma "obudzić naszą cerę" - mnie już buteleczka pozytywnie nastraja. To pewnie chwyt marketingowy :-)
W każdym razie wygodne opakowanie, z pompką - pompkę łatwo odkręcić więc będzie można wydobyć resztki podkładu.
Parę razy buteleczka z podkładem mi spadła i nic się nie potłukło - wydaje się być solidna.

Efekt:
Rimmel Wake Me Up to podkład rozświetlający - bardzo długo chciałam takowy kupić i zdecydowanie stwierdzam, że sam efekt rozświetlenia, "obudzenia" cery, ukrycia zmęczenia - ten produkt nam daje, ale moim zdaniem... w dosyć małym stopniu. Jak zwykle w przypadku wielkiego szumu przy produkcie, oczekiwany efekt jest inny niż może to sobie wyobrażamy. Normalka.
Podkład ma w sobie małe świecące drobinki. Nie tak sobie go wyobrażałam - cała twarz w takich właśnie drobinkach - nie w ciężkim brokacie, ale jednak czymś czego moim zdaniem raczej na twarzy nie powinno być.
Lekkie krycie, odrobina blasku i trochę mniej zmęczona cera...  To dostaniemy.

Właściwie byłam trochę zawiedziona, ale potem się przekonałam. Dlaczego? Po prostu polubiłam ten podkład, tak jak pierwsze wrażenie było słabe, tak później stwierdziłam że jest całkiem w porządku i właściwie spełnia moje oczekiwania, ponieważ:
  • tworzy ładny naturalny efekt, 
  • kryje wystarczająco jak dla mnie - drobne zaczerwienia, niedoskonałości
  •  nałożony pędzlem i przypudrowany trzyma się prawie cały dzień
W dalszym ciągu jednak irytują mnie te drobinki...
Mimo to, z tym podkładem wygląda się jakoś tak naturalnie i zdrowiej na buzi. Po prostu.
Coś w sobie skubany ma. :)

Oceniany odcień:
Ja posiadam 100 Ivory - i jako że letnia opalenizna całkowicie gdzieś uciekła, a ja jestem blondynką bladziochem, zrobił się troszeczkę za ciemny. Szkoda że nie ma jaśniejszego.

Sposób nakładania:
Używam pędzla do podkładu z Hakuro H50 i przy tej metodzie aplikacji wygląda super, ładnie wtapia się w skórę.
Równie dobrze wygląda nałożony palcami, ale wtedy dużo krócej się utrzymuje.

Inne uwagi:
Konstystencja - ani zbyt rzadka, ani za gęsta. Idealna.

Trwałość:
 Przypudrowany trzyma się naprawdę dosyć długo, max 9-10 godzin. Schodzi równomiernie, to jego wielki plus. Naprawdę ciężko zauważyć, że jakoś tam powoli go nam ubywa z buzi.

Cena:
Moim zdaniem dosyć drogi.. Wyceniłabym go na 30 zł maksymalnie.
39zł / 30ml
 
Podsumowując:
 Jest dobry. Zdecydowanie dobry. Ale nie jest ideałem. (Cholerne drobinki... jeszcze raz pomarudzę.)
Polecam dla osób niewymagajacych cudów od podkładu, mających cerą normalną w kierunku suchej, jak moja. Czuję, że z cerą tłustą mógłby sobie gorzej radzić, jeśli macie tendencję do świecenia się, lepiej zainwestujcie w coś co Was zmatowi.

Czy kupię jeszcze raz?
Bardzo możliwe, jeśli:
1. Przestaną przeszkadzać mi te drobinki.
2. Będzie w promocji.
3. Wypróbuję inne podkłady, które mam w planie, a wśród nich nie znajdzie się żaden bardziej wart uwagi.


Czy któraś z Was ma ten podkład? Zgadzacie się z moją opinią? :)